Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk, znów przypomina, gdzie tkwią przyczyny przewagi Norweżek nad jego podopieczną.
Po tym, jak słynny symbicort, lek na astmę, przyjmowany m.in. przez Marit Bjoergen i Therese Jouhaug został decyzją agencji antydopingowej WADA usunięty z tzw. czarnej listy wydawało się, że kontrowersyjny temat domniemanej przewagi Norweżek nad resztą stawki zejdzie na dalszy plan. Wystarczyło jednak, by początek sezonu dla Justyny Kowalczyk nie był udany, by jej trener Aleksander Wierietielny „nastawił” starą płytę.
– Marit Bjoergen może utrzymać tę świetną formę przez cały sezon. Jej koleżanki z reprezentacji Norwegii (o zaskakująco dobrych wynikach Vibeke Skofterud pisaliśmy tutaj>>) również. Nic na to nie poradzimy. Możemy im tylko współczuć, bo są bardzo chore – powiedział Aleksander Wieietielny w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Dodał jednak, że piąte miejsce Justyny Kowalczyk w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata nie jest katastrofą, a duża strata, z jaką Polka kończyła bieg na 10 km klasykiem w Kuusamo wynikał z tego, że kiedy biegaczka po pierwszych dwóch 2,5-km pętlach zdała sobie sprawę, że nie dogoni rywalek, końcówkę przemierzyła…w tempie spacerowym.
Trener Wierietielny potwierdził, że Justyna Kowalczyk nie wybiera się na sprinty do Duesseldorfu, nie nastawia się też na nic wyjątkowego w rozgrywanych techniką dowolną: sprincie i biegu na 15 km w Davos (w następny weekend). Dystans tego ostatniego biegu może zostać zresztą skrócony o 5 km, ponieważ w Davos wciąż nie ma naturalnego śniegu, a organizatorzy zdołali na razie przygotować tylko krótsze 2-2,5 km pętle.