W niemieckim Oberstdorfie w 2021 r. odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, zdecydował Kongres FIS, obradujący w meksykańskim Cancun.
Nie ma co ukrywać: z punktu widzenia kibiców wybór jest niespodzianką, bo faworyta widziano w norweskim Trondheim, a czarnym koniem mogła się okazać Planica, bezskutecznie dobijająca się o zorganizowanie imprezy najwyższej rangi, a dysponująca od niedawna imponującym ośrodkiem
Just for the record – Result of yesterday’s poll on WCH host #xcski pic.twitter.com/YImKkyz03O
— XC-SKI News (@xcskinews) 10 czerwca 2016
Norwegowie i Słoweńcy musza czuć się zawiedzeni, ale przewaga w głosach, zdobyta przez Oberstdorf (11 „za”, Trondhiem zdobyło jedynie 4, Planica ledwie 2) nie pozostawia wątpliwości, że argumenty Niemców były mocne, a decyzję działaczy należy skwitować: „serce przegrało, triumfował rozum”.
Chodzi bowiem o to, że władze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej martwią się od pewnego czasu rosnącą dominacją Norwegów w biegach narciarskich (a i w skokach idą oni jak burza), która skutkuje spadkiem oglądalności dyscyplin w Niemczech (zresztą nie tylko). Symbolicznym potwierdzeniem mizerii, w jakiej po latach triumfów znalazły się niemieckie biegi (na przełomie wieków dominowali Angerer, Teichmann i Sommerfeldt), była decyzja sprinterki Denise Herrmann o zmianie uprawianej dyscypliny na biathlon.
Przyznanie praw do czempionatu Norwegom tylko by norweską dominację potwierdziło, choć przecież do 2021 r. jeszcze pięć długich lat, a po drodze mistrzostwa odbędą się w fińskim Lahti i austriackim Seefeld, które dzieli zresztą od Oberstdorfu 155 km (a w linii prostej połowa).
Kamil Zatoński