Łukasz Bronowicki, jeden z najlepszych biegaczy narciarskich wśród amatorów, mówi o swoich treningach, planach, błędach i… przemianie;)
We wrześniu zostałeś nartorolkowym mistrzem Polski wśród amatorów. Jak oceniasz tamte zawody?
Wrześniowe Mistrzostwa Polski okazały się dla mnie bardzo udane. Pierwszego dnia na dystansie 6 km wygrałem z dosyć dużą przewagą, a drugiego dnia zmagań podczas wspinaczki pod Zachełmie uległem tylko Mariuszowi Michałkowi, który zresztą tego dnia wykręcił najlepszy czas również wśród zawodników.
Mierzyłeś się też z „zawodowcami” na beskidzkich etapach Pucharu Polski. Tam już najwyższego stopnia podium nie było , ale jak oceniasz się na tle tych, którzy trenują w klubach?
Beskidzkie starty ze sportowego punktu widzenia wyszły mi kiepsko i obnażyły duże braki pod kilkoma względami. Były to moje pierwsze zawody na nartorolkach stylem klasycznym, a zarazem pierwsze kroki na tego typu nartorolkach. Początkowe kilometry pokonałem bezkrokiem i dzięki sile ramion nawiązywałem walkę z zawodowcami, niestety po przejściu w krok z odbicia zupełnie się pogubiłem. Wylosowałem nartorolki z uszkodzonymi wiązaniami (problem ze sprzętem mieli też inni zawodnicy – red.) i podczas wybicia z nogi but nie wracał na prowadnicę. Dla osoby, która biegnie pierwszy raz na sprzęcie do stylu klasycznego było to duże utrudnienie. Dodatkowo trasa była dla „zawodowców”. Ostatnie dwa kilometry walczyłem nie tylko z konkurentami, ale też z sobą, aby ukończyć te zawody. Ogólnie te zmagania mimo słabszych wyników na tle zawodowców dały pozytywnego „kopa” do treningów.
Na listach wyników Biegu Piastów Twoje nazwisko pojawia się nie raz. 50 km „klasykiem” biegasz poniżej 3 godzin, co daje miejsce w pierwszej setce.
Chodząc do średniej szkoły, a później na studiach zawsze wolne zimowe weekendy spędzałem na biegówkach w Jakuszycach. Takie systematyczne wyjazdy i starty w różnych amatorskich biegach pozwalały na udział w BP i startach nawet na 50 km. Po studiach wyjechałem za granicę i dopiero trzy lata temu wróciłem z dużą nadwagą i brakiem kondycji. Pierwszy start po przerwie zaplanowałem na 26 km i byłem 30. W następnym roku na tym samym dystansie byłem już 8., a drugi z Polaków.
Czy oprócz Biegu Piastów gdzieś jeszcze biegałeś na dłuższych albo krótszych dystansach? Masz coś takiego w planach? Worldloppet, Euroloppet?
Oprócz Biegu Piastów regularnie startuje w zawodach SNS. Od zeszłej zimy korzystam z porad treningowych Tomasza Kałużnego, który swoją profesjonalną wiedzę przekazuje mniej doświadczonym sportowcom. W ten sposób nieformalnie stworzyliśmy grupkę zawodników i amatorów, którzy spotykają się wspólnie na godzinkę-dwie prawie każdego dnia, żeby wspólnie potrenować lub razem startujemy w różnych zawodach. W tym roku mamy w planach różne zawody w Polsce, a jak czas pozwoli, to może uda się wystartować w zawodach Worldloppet za granicą.
Tomek Kałużny, w którego teamie trenujesz, nazwał Cię ambitnym amatorem. Co robisz poza bieganiem na nartach i jak w ogóle trafiłeś do Tomka?
Prowadzę firmę instalującą pompy ciepła i rekuperacje, a że działamy w Polsce dopiero od dwóch lat, a branża cały czas ewoluuje, to niestety większość dnia spędzam na jej rozkręcaniu oraz ciągłym podnoszeniu kwalifikacji. Właśnie przez ten brak czasu trafiłem do teamu Tomka. Samodzielne treningi początkowo poprawiały moje wyniki, ale szybko okazało się, że sama „ambicja” bez odpowiedniego planu to za mało. Już po miesiącu trenowania na tej samej trasie pod górkę miałem gorszy czas niż pierwszego dnia. Wtedy właśnie na swój trening zaprosił mnie Tomek.

Łukasz Bronowicki (z tyłu) razem z trenerem Tomaszem Kałużnym na jeleniogórskiej ścieżce na Zabobrzu
Jak dużo czasu w tygodniu jesteś w stanie wygospodarować na trening i co się na niego składa?
Na trening w tygodniu poświęcam od pół do półtorej godziny dziennie. Przez pierwszy miesiąc było to dosyć uciążliwe, bo brakowało mi czasu w ciągu dnia, ale paradoksalnie okazało się, że kiedy organizm przyzwyczaił się do nowego obciążenia, to mój dzień wydłużył się o co najmniej dwie godziny. Teraz bez budzika wstaję o 5 rano, a chodzę dużo później spać. Mój organizm potrzebuje mniej czasu na regenerację. Treningi mamy najczęściej o 17. i są one bardzo zróżnicowane. Do września sporo biegaliśmy na nartorolkach, teraz większy nakład kładziemy na elementy siły. Z racji dużych braków kondycyjnych na treningu skupiam się głównie na budowaniu „bazy” – czyli wysiłek na niższym tętnie. Zanim trafiłem do Tomka popełniałem najczęstszy błąd amatora: wszystkie treningi na maxa.
Czy uprawiasz jakiś sport poza biegami (i przygotowaniami do nich)?
Jak mam czas, to lubię wyskoczyć na rower lub na pływalnię.
Jak oceniasz rozwój biegów narciarskich w Polsce? Mam na myśli przede wszystkim ten na poziomie amatorskim – ilość tras, infrastrukturę itd.
Mieszkam w Jelenie Górze, wiec mam blisko do Jakuszyc, gdzie są najlepsze warunki w Polsce do uprawiania narciarstwa biegowego. Jeszcze kilkanaście lat temu wyjeżdżałem czasami do Harrachova, żeby pobiegać na dobrze ubitych trasach. Teraz to Czesi przyjeżdżają do nas na treningi. Amatorów biegania przybywa, ale to Justyna Kowalczyk rozpromowała najbardziej tę dyscyplinę wśród tych, którzy wcześniej nie wiedzieli, co to są biegi narciarskie. Dzisiaj z trudem można znaleźć wolne miejsce parkingowe w piękny, słoneczny weekendowy dzień. Wokół Polany Jakuszyckiej powstało dużo wypożyczalni sprzętu. Pomocą służą również instruktorzy.
Jakie masz cele na najbliższy sezon?
Chciałbym powalczyć w edycjach SNS i na krótkich dystansach na Biegu Piastów, a także w sprintach w PP.
Dlaczego wybrałeś właśnie biegi narciarskie?
Oprócz startów, które podnoszą adrenalinę, czy treningi które odstresowują po pracy, to… jedno zdjęcie jest warte tysiąca słów 😉

Łukasz Bronowicki „przed” i „po” zabraniu się za trening narciarski.
Metryczka:
Łukasz Bronowicki, XC Life Team, trener Tomasz Kałużny
Sprzęt: kije/buty/narty Yoko/Yoko/Yoko
Ulubione trasy: Jakuszyce
Narciarski wzór: Ole Einar Bjoerndalen oraz Petter Northug
Kamil Zatoński, fot: Archiwum zawodnika
2 komentarz do “„Popełniałem najczęstszy błąd amatora…””