Justyna Kowalczyk od poniedziałku przebywa w szwajcarskim Sankt Moritz, dokąd przeniosła się po tygodniowym pobycie we włoskim Livignio.
Nasza zawodniczka w Alpach pracuje nad siłą i wytrzymałością, ale także nad szczegółami technicznymi.
– Dlatego zdecydowaliśmy się przenieść z Livignio do Sankt Moritz, bo choć założenia treningowe są podobne, ale w tych dwóch miejscach można pracować nad nieco innymi aspektami technicznymi. Poza tym to jest odległość zaledwie 60 km, więc po porannym treningu we Włoszech przejechaliśmy do Szwajcarii, gdzie trenowaliśmy popołudniu. Nie było więc żadnej starty czasu – mówi trener Aleksander Wierietielny.
Oba ośrodki alpejskie, które na swoją bazę treningową wybrała w czerwcu Justyna Kowalczyk, to uznane marki wśród sportowców. Dlatego nic dziwnego, że i nasza mistrzyni olimpijska zawitała w te miejsca, gdzie może przyglądać się pracy także innych mistrzów.
– We Włoszech byli kolarze, panczeniści, spotkaliśmy także trenującego tam Petera Northuga. W Sankt Moritz jest dużo lekkoatletów. Jest więc kogo podglądać w czasie treningów – przyznaje szkoleniowiec polskiej biegaczki.
A alpejskie zgrupowanie przebiega Justynie Kowalczyk pod znakiem dużej ilości słońca.
– W Livignio pogoda nam dopisywała, choć drugiego dnia po przyjeździe mieliśmy najpierw deszcz, a trening kończyliśmy z 5 centymetrową warstwą śniegu. Na szczęście następnego dnia było już słońce i do tej pory nam świeci, bo ten region jest jednym z najlepszą pogodą. Justyna może więc bez problemów opalać się w czasie treningu – zdradza Aleksander Wierietielny.
Źródło: justyna-kowalczyk.pl