
W tym sezonie zanosi się na zaciętą rywalizację wschodzącej z największą gwiazdą biegów. W Lillehammer w biegu na 10 km o włos wygrała Szwedka. Wśród mężczyzn bieg zdominowali reprezentanci gospodarzy.
Pierwsi na trasę wyszli mężczyźni i na początku wydawało się, że o zwycięstwo walczyć będą Rosjanie z Norwegami, a w walkę wmiesza się jeszcze Czech Michal Novak. Tymczasem już na punkcie pomiaru czasu na szóstym kilomtrze na prowadzenie wyszedł Simen Hegstad Kruger, drugie miejsce zajmował Hans Christer Holund, a do czołowej dziesiątki powskakiwali ich koledzy z kadry, którzy wcześniej pałętali się w drugiej i trzeciej dziesiątce.
Pozycje w czołówce tracić zaczęli natomiast Rosjanie, którzy zaliczyli potężny zjazd. Ostatecznie w TOP10 ostał się tylko jeden – Aleksiej Czerwotkin. Aleksander Bolszunow spadł na 14 miejsce, a Siergiej Ustiugow na 24.
Co się stało? Bolszunow narzekał na narty, które przestały „jechać” po piątym kilometrze. Być może jednak zdecydowała… nauka. Petter Soleng Skinstad, komentator telewizji TV2, napisał o badaniach, prowadzonych na uczelni NTNU przez Jana Kocbacha, który analizował dane z treningów i zawodów, używjąc sensora, mierzącego ruch ciała i nart, GPS-a, zapisującego pozycję i prędkość. Wszystko po to, by sprawdzić, gdzie na trasie zawodnicy tracą względem poprzedniej pętli i wobec rywali oraz po to, by przeanalizować własną technikę i technikę innych zawodników na poszczególnych fragmentach trasy. Cel? Sprawić, by biegacze maksymalnie efektywnie pokonali cały dystans i zachowali siły do ostatnich metrów. Dzisiejszy bieg był doskonałym potwierdzeniem nowej „superbroni”, czas pokaże, czy nie było to jednak zdarzenie jednorazowe. Pamiętajmy, że zawody odbyłys się na wymagającej trasie w Lillehammer, którą lokalesi znają jak własną kieszeń (podobnie jak znają się na tamtejszym śniegu).
Faktem jest, że w czołowej 12-tce było aż dziewięciu Norwegów, a oprócz wspomnianego Czerwotkina w czubie byli jeszcze tylko Czech Novak oraz Francuz Maurice Manificat.
Polacy niestety daleko. Dominik Bury zajął 60 miejsce, Mateusz Haratyk 71, a Michał Skowron 72 wśród 73 narciarzy, którzy ukończyli bieg.
W biegu pań emocji również nie brakowało, a najlepiej ilustrują to różnice czasowe między bijącymi się o 1 miejsce Szwedką Fridą Karlsson oraz Norweżką Therese Johaug.
Na mecie Johaug była o 0,3 sekundy wolniejsza od Karlsson i bilans ich potyczek w tym sezonie w biegach dystansowych to niespodziwanie 2:1 dla Szwedki.
Johaug po biegu narzekała jednak na to, że przez dwie pętle w biegu przeszkadzała jej Rosjanka Tatiana Sorina, która ponoć najeżdżała jej na narty i kijki. Trener i mąż Soriny – Jegor – tłumaczył, że moglo to wynikać z innego rytmu obu zawodniczek, a takie rzeczy się zdarzają. Trener Norwegów grzmiał, że to niesportowe zachowanie. Co ciekawe, dzień wcześniej to Sorina narzekała na zachwowanie Norweżki na trasie – chodziło jednak o młodą Kristinę Staavas Skistad, która nie raz, nie dwa zajeżdżała jej drogą na podbiegach, blokując wyprzedzanie.
Polki nie wzięły udziały w biegu.
Kamil Zatoński