W dość niecodzienny sposób nasza biegaczka podszczypała związkowych działaczy.
Na blogu Justyny Kowalczyk ukazał się wpis-list do św. Mikołaja. Gwiazdka coraz bliżej, a i okazja do napisania życzeń była dobra – w końcu mistrzyni olimpijska z Vancouver ostatnie kilkanaście dni spędziła w Laponii, krainie sympatycznego dziadka z długą, siwą brodą.
O co poprosiła podopieczna Aleksandra Wierietielnego?
Nie, nie o porządną rolkostradę, bo po tym, co zrobiono (a raczej czego nie zrobiono) na obiektach COS w Zakopanem (tamtejsza trasa w opinii Kowalczyk jest zbyt łatwa i zbyt krótka do porządnego treningu) nasza zawodniczka nie ma złudzeń, że uda się taką w Polsce zbudować.
– Chciałabym jednak ,żebyś przyjrzał się trasom do biegania na nartkach w Polsce. Takim turystycznym, dla całych rodzin. Bo muszę się troszkę pochwalić, że wielu Polaków zaraziło się od nas miłością do biegówek, tylko za bardzo gdzie na nich biegać nie mają (choć z roku na rok powstają nowe ścieżki i to cieszy!). Wystarczyłoby tyle kilometrów w całej mojej Ojczyźnie, ile jest tu w Laponii – pisze Justyna Kowalczyk.
Przyznała też, że nie wie, czy śmiać się czy płakać czytając oczekiwania PZN-owskich działaczy (wyrażał je Apoloniusz Tajner), którzy liczą na medal w sztafecie.
– Na medale w biegach narciarskich trzeba harować latami (…) kilkanaście miesięcy, nawet najbardziej wydajnej pracy, cudów nie zrobi (od tego sezonu trenerem kadry jest Słoweniec Ivan Hudac – red.). Że w biegach wiatr nie dopomoże… (pomaga w skokach, oczku w głowie A. Tajnera – red.). Że zupełnie niepotrzebnym jest nakładanie presji, tam gdzie jej być nie powinno. Nie ma ku temu żadnych podstaw – nie ma złudzeń Justyna Kowalczyk.
Przypomina, że we wszystkich krajach, które się liczą w narciarstwie, nakłady na profesjonalne przygotowanie są o niebo większe, a talentów nie brakuje. W Polsce są za to ledwie cztery zawodniczki, które mogą myśleć o starach w zawodach najwyżej rangi
– Chciałabym tylko, by pozwolono nam spokojnie pracować. Dziewczynom, mi, trenerom, serwismenom, całym teamom. Pracować na wielką niespodziankę i dobry wynik. Damy z siebie wszystko, a gdy się okaże, że potrafimy, wtedy osobiście założę każdej z nas ciężkie, przedolimpijskie, presyjne chomąto na kark – dodała Justyna Kowalczyk.