Pomiędzy dwoma badaniami na obecność dopingu w organizmie norweskiej mistrzyni minęły 4 miesiące.
Zanim we wrześniu norweska agencja antydopingowa zbadała Therese Johaug, miała ona aż cztery miesiące przerwy od poprzedniego testu. To, zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała stacja telewizyjna NRK, „ekstremalnie” i niespodziewanie długo. Fredrik Aukland, były trener Szwajcarów, uważa że to małej Norweżce nie pomoże.
O sprawie pierwszy napisał dziennik „Aftenposten”, a NRK doprecyzowała w rozmowie z prawnikiem Johaug, że choć przez ostatnich 12 miesięcy biegaczkę kontrolowano 20 razy, to po raz ostatni 10 maja.
– Najlepsi biegacze na świecie badani są regularnie i nie jest niczym nadzwyczajnym, jeśli dzieje się to nawet tydzień po tygodniu – mówi Fredrik Aukland, który uważa, że broniąca się Johaug nie będzie mogła się odwołać do wcześniejszego badania, by dowieść niewinności.
Brat Fredrika, znakomity wciąż biegacz długodystansowy – Anders, nie jest co prawda zaskoczony, że agencje antydopingowe za priorytet uważają kontrole w sezonie startowym, ale także uważa, że 4 miesiące to sporo.
-Jeśli startujesz w Pucharze Świata i jesteś w kadrze, masz pewność, że będziesz badany regularnie. Jeśli stajesz na podium, będziesz badany w każdym takim przypadku, a poza sezonem zdarza się to 5-6 razy – mówi 44-latek, który dodaje, że 4 miesiące przerwy to chyba trochę za długo jak na zawodniczkę z czołówki światowej.
Kamil Zatoński