Nigdy więcej odwoływania zawodów Pucharu Świata z powodu braku śniegu – ten apel wzięli sobie do serca organizatorzy z różnych krajów, którzy zatroszczyli się o przysłowiowy zeszłoroczny śnieg.
Ponieważ wyprodukowanie śniegu armatkami nie zawsze jest łatwe, zarządcy ośrodków narciarskich, w których w najbliższym sezonie mają być organizowane zawody Pucharu Świata sięgnęli po drugą, pewniejszą metodę na biały puch. Na snow farming, czyli gromadzenie śniegu pod pokrywą trocin, zdecydowano się w fińskim Ruka, gdzie do późnej jesieni czeka już 15 tys. m sześc. śniegu, co wystarczyć ma na usypanie pętli o długości 5 km.
W Davos, gdzie snow farming uprawia się od 2008 r., śniegu zgromadzono tyle, by zapewnić pod koniec października pętlę o długości 4 km. We francuskim La Clusaz (2 lata temu zawody odwołano, bo nie było śniegu) też dmuchają na zimne i mają 6 tys. m sześc. w zapasie. W szwedzkim Ulricehamn górka jest ponad dwa razy większa, w Otepaa śniegu jest około 10 tys. m sześc.
Śnieg zmagazynowano też w Lahti, gdzie w drugiem połowie lutego przyszłego roku odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym.
Kamil Zatoński