Postulaty zawodników nie zostały uwzględnione. Federacja narciarska wprowadziła jednak trochę zmian w Pucharze Świata.
Na kongresie FIS, zakończonym w ostatni weekend w słoweńskim Portoroż, zdecydowano o zmianach w sposobie rozgrywania sprinterskich biegów drużynowych. Z półfinałów do finałów bezpośredni awans wywalczą po dwie pierwsze ekipy (a nie trzy, jak do tej pory), a o pozostałych sześciu miejscach decydować będą uzyskane czasy.
Ponadto po pięć najlepszych reprezentacji w klasyfikacji drużynowej (z podziałem na kobiety i mężczyzn) za ostatni sezon będzie miało obowiązek wystawienia zawodników w każdych zawodach pucharowych, oprócz dowolnie wybranej jednej imprezy. Chodzi o to, by zapewnić odpowiednio wysoki poziom zawodów, by nie dochodziło do takich sytuacji, jak np. w rosyjskim Rybińsku, który regularnie szerokim łukiem omijają m.in. Skandynawowie.
W ubiegłym sezonie w klasyfikacji mężczyzn w TOP5 znaleźli się Norwegowie, Rosjanie, Szwedzi, Szwajcarzy i Włosi, a wśród kobiet Norweżki, Szwedki, Włoszki, Finki i Polska.
FIS zmienił także nazwę biegu łączonego na Skiathlon, zamiast dotychczasowego biegu pościgowego (ang. pursuit), by odróżnić ten format od zawodów z tzw. handicapem (również określanych jako pursuit). To zmiana kosmetyczna. Zawodnicy, reprezentowani na kongresie przez Amerykankę Kikkan Randall i Fina Samiego Jauhojaerviego postulowali powrót do starego sposobu rozgrywania biegu łączonego – tak, by biegi techniką klasyczną i dowolną rozgrywano w ciągu dwóch dni. FIS nie zgodził się też na razie na rewolucję w kalendarzu Pucharu Świata. Niektórzy biegacze chcieli, by etapów PŚ było mniej, za to by każdy pojedynczy miał bogatszy program (tak, jak zawodach PŚ w biathlonie).
Czytaj też: Zawodnicy chcą zmian w Pucharze Świata