Bjoergen przegrywa, Kowalczyk wygrywa [KOMENTARZ]

Justyna Kowalczyk i Marit Bjoergen przez lata bezpośrednio rywalizowały na narciarskich trasach, ale takich obrazków już pewnie nie zobaczymy.

Tak było w minioną sobotę. Po raz ostatni?

Pojedynek dwóch długoletnich rywalek trudno nawet nazwać korespondencyjnym, bo Justyna Kowalczyk, krytykująca niedawno innych kadrowiczów za brak startów w kończących igrzyska biegach na 30/50 km, sama opuściła finał Pucharu Świata w Falun na rzecz prestiżowego, ale jednak mającego znacznie niższą rangę Birkebeinerrennet (54 km – bieg Visma Ski Classics).

Tymczasem Marit Bjoergen, choć bieg ze startu wspólnego na 10 km „klasykiem” przegrała z Kristą Parmakoski (przed igrzyskami uzyskała ponoć wyłączenie terapeutyczne, tzw. TUE, na normalnie zabroniony specyfik; z igrzysk przywiozła trzy krążki), to w mini tourze nie miała sobie równych. Z igrzysk w Korei wróciła z pięcioma medalami, w tym dwoma złotymi, a ujęcie z mety biegu na 30 km, kiedy koleżanki mimo zmęczenia oddały hołd 39-latce był jednym z najpiękniejszym momentów w Pjongnczang.

Bjoergen nie zdecydowała jeszcze, czy będzie kontynuować karierę. Sygnały były różne – ponoć chciałaby się pościgać jeszcze z Therese Johaug (za chwilę wraca z banicji), ponoć kuszą ją jeszcze mistrzostwa w Seefeld, ale na razie chce odpocząć i na spokojnie rozważyć „za” i „przeciw”.

Justyna Kowalczyk nie wiadomo, czy i co zdecydowała, decyzję ma ponoć ogłosić na rozpoczynających się w piątek mistrzostwach Polski w Jakuszycach, ale można postawić dolary przeciwko orzechom, że długa i owocna kariera będzie kontynuowana, ale już raczej nie na poziomie Pucharu Świata, Tour de Ski, a co najwyżej na pojedynczym starcie w mistrzostwach świata w Seefeld. Na co dzień Kowalczyk rywalizować będzie zapewne tam, gdzie łatwiej o zwycięstwa (a te dla wielu są jak narkotyk), pieniądze (nie tak duże, jak w Pucharze Świata, ale zawsze), atencję kibiców i uwagę mediów. Czyli w Ski Classics.

Od 2014 r. i złotego medalu w Soczi Justyna Kowalczyk wygrywała właśnie w tym cyklu (trzykrotnie – i to tam, gdzie trasa była na tyle trudna, że specjalistki od „pchania” miały pod górkę), a także w zawodach trzeciej kategorii w miejscach takich, jak Raubiczi, Ałmaty czy Szczyrbskie Pleso, czyli – nie ujmując nikomu – narciarskiej prowincji.

Marit Bjoergen – oprócz wspomnianych medali w Pjongnczang – uzbierała 6 medali mistrzostw świata (pięć złotych), Kryształową Kulę w sezonie 2014/2015, zwyciężyła w Tour de Ski i ponad 20 razy w zawodach Pucharu Świata.

Kamil Zatoński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *