Birkebeinerrennet okiem Mateusza Ducha

Biegacz z SN Klasyk podzielił się wrażeniami z biegu Birkebeinerrennet.

 

– Decyzję o starcie podjąłeś dość spontanicznie. Przygotowywałeś się jakoś specjalnie do tego biegu, analizowałeś profil trasy, oglądałeś nagrania z wcześniejszych biegów?

Mateusz Duch: Decyzję podjąłem na niecały miesiąc przed biegiem. Słyszałem wcześniej co nieco o Birkenie i zdawałem sobie sprawę, że należy do najpopularniejszych biegów długodystansowych na świecie. Biegi o górskim charakterze zawsze były dla mnie atrakcyjniejsze. Dodatkowym atutem Birkena jest to, że wyjazd na bieg nie jest logistycznie skomplikowany, a jego koszty są stosunkowo niskie. Nie ma co się oszukiwać, że do takiego biegu można się przygotować w ciągu miesiąca. W ciągu ostatniego roku sporo biegałem na nartorolkach w warszawskich parkach, nad Wisłą i na treningach SN Klasyk przy Stadionie Narodowym. Pozwoliło mi to znacznie poprawić bezkrok, ale na Birkenie, w przypadku amatorów, to akurat krok naprzemianstronny jest zdecydowanie ważniejszy. Trasa przez pierwsze 20 km wiedzie prawie cały czas pod górę, a w drugiej części jest jeszcze wymagający 6 km podbieg. Warto zauważyć, że meta w Lillehammer położona jest 300m wyżej niż start w Rena, dlatego zjazdy zajmują naprawdę niewielką część łącznego czasu biegu. Dodatkowym utrudnieniem jest wymóg biegu z plecakiem o wadze minimum 3.5kg. Patrząc na profil trasy może się wydawać, że wysiłek kończy się na 42. km w ośrodku narciarskim Sjusjeon, ale przed metą jest jeszcze sporo do przepchania i kilka podbiegów, więc trzeba być na to gotowym. Informacje podane na stronie biegu są bardzo wyczerpujące a w internecie dostępne są także nagrania poprzednich edycji, dlatego wiedziałem dokładnie co mnie czeka na kolejnych kilometrach i nie zaskoczył mnie nawet widok lokalnej szynki i piwa na jednym z bufetów.

– Dla Ciebie był to zdecydowanie najdłuższy dystans pokonany na nartach w zawodach. Jak ocenisz różnicę w stosunku do startów na 10-20 km?

Zanim zacząłem startować w zawodach uprawiałem turystykę narciarską w Sudetach i Tatrach, mam także trochę doświadczenia z wypraw i maratonów rowerowych, dlatego dystans i przewyższenie Birkena nie budziły we mnie przerażenia. Na krótszych dystansach bardzo ważne jest rozstawienie i sam start, natomiast na takim biegu jak Birken, nawet rozgrzewka wydaje się zbędna, no może poza kilkoma wymachami rąk i nóg, Był to mój debiut w Worldloppet, więc startowałem z 3. od końca sektora dla nierozstawionych zawodników, ale nie było to znaczące utrudnienie. Na pierwszym odcinku do dyspozycji jest wiele torów i biegnie się komfortowo. Tylko za pierwszym bufetem, kiedy ich liczba spada na pewien czas do 4, musiałem omijać wolniejszych zawodników bokami. Na pewno nie warto nakręcać się na zbyt szybki start. Patrząc na mój opadający wykres tętna, u mnie raczej tak było, ale wpłynęły na to także nie najlepiej dopasowane narty. Na krótszych biegach motywuję się na różne sposoby żeby utrzymywać wysokie tempo w zakresie beztlenowym. Mam wrażenie, że tutaj liczy się bardziej odpowiedni rytm, a za nadmierny wysiłek szybko zapłaciłbym na kolejnym odcinku. Na biegach powyżej półtorej godziny dochodzi też oczywiście cały temat odżywiania w trakcie zawodów.

– Biegłeś na nartach twin skin i nie byłeś do końca zadowolony. Co byś zmienił,gdybyś był mądrzejszy o to doświadczenie?

Smarowanie na poślizg było bardzo dobre. Startowałem późno, słońce zdążyło trochę rozmiękczyć tory i parafina na ciepłe warunki była optymalna. Niestety taki mięknący śnieg bardzo negatywnie wpływa na trzymanie foczek. Dysponuję dosyć sztywnymi nartami, które przyzwoicie spisywały się na krótszych biegach. Jednak na Birkenie nie ma mowy o tym żeby biec każdy podbieg na maksa i przy tych warunkach te narty bardzo mnie frustrowały. Długimi fragmentami pozostawało mi biec, a raczej iść jodełką i tylko perspektywa szybkich zjazdów oraz względy ekologiczne powstrzymywały mnie przed wyrzuceniem nart do lasu. Co prawda na płaskim i zjazdach wyprzedzałem praktycznie wszystkich zawodników z mojego dalekiego sektora, ale przy tym profilu trasy oprócz podbudowy morale nie wniosło to zbyt wiele do ostatecznego wyniku. Na próbach dzień przed startem tory były lekko zlodzone i foczki trzymały lepiej. Zastanawiałem się czy nie przesunąć wiązania trochę do tyłu, żeby zrównoważyć dodatkowy ciężar plecaka, ale na całe szczęście zrezygnowałem z tego pomysłu. Na pewno na taki bieg należy zadbać o narty, które umożliwiają bardzo pewne odbicie.

– Jak odżywiałeś się przed startem i w czasie biegu?

W moim przypadku bardzo dobrze sprawdza się ładowanie węglowodanowe, tzn. dzień przed biegiem, a nawet kilka dni wcześniej staram się jeść większe porcje kaszy bądź ryżu. Rano jem umiarkowanie duże śniadanie, które zdąży strawić się przed startem. W trakcie biegu zacząłem odżywiać się po niecałej godzinie, na każdym z pięciu bufetów piłem po 200-300 ml napoju sportowego, zjadłem też 2 żele energetyczne, kilka kawałków banana i 2 ciastka. Niektórzy jedzą mniej, ale wydaje mi się, że naukowe zalecenia spożycia około 60 g węglowodanów (2-3 żele) na godzinę od 40 minuty biegu nie kłamią i dodatkowe żele pomiędzy bufetami pomogłyby mi utrzymywać lepsze tempo.

-Czy ten start nauczył Cię czegoś nowego?

Taki bieg na pewno zwiększa pokorę i realizm w ocenie własnych możliwości. Każdy błąd mnożony jest przez liczbę kilometrów. Nie miałem przed biegiem wygórowanych oczekiwań względem wyniku, chciałem przebiec trasę poniżej 5h i ten cel nie był ani przez moment zagrożony. Natomiast zbyt optymistycznie podszedłem do możliwości utrzymania wysokiego tempa od startu i poradzenia sobie z wymagającymi nartami na tak trudnym biegu.

– Co najbardziej zapamiętałeś z wyjazdu na zawody?

Sam bieg jest na prawdę dużym wydarzeniem, spodziewałem się długich kolejek i korków, ale wszystko przebiegało sprawnie. Organizacja i przygotowanie tras stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie sposób nie wspomnieć również o wyjątkowych kibicach, którzy urządzali sobie pikniki na trasie biegu i zachęcali do wysiłku skandując „heia, heia”. Niektórzy rozdawali słodycze, colę, a nawet pakowali biegaczom jedzenie wprost do ust. Wyjazd był również bardzo udany ze względu na współtowarzyszy podróży.

-Czy chciałbyś wrócić tam za rok?

Dwa dni po biegu dostałem maila zachęcającego do rejestracji na kolejną edycję ze specjalną zniżką. Jeszcze nie podjąłem decyzji, ale perspektywa kolejnego zmierzenia się z trasą Birkena jest bardzo kuszącą. Jeśli będę miał czas żeby odpowiednio się przygotować i możliwość wyjazdu w terminie zawodów to spróbuję poprawić tegoroczny rezultat.

– Co doradziłbyś osobie, która chciałaby tam wystartować za rok?

Przy tak długim i trudnym biegu kluczowy jest odpowiedni trening wytrzymałościowy. Narciarsko najważniejsza jest umiejętność pokonywania długich podbiegów w dobrym rytmie. Przed zawodami warto upewnić się, czy narty zapewniają pewne odbicie i przetestować na treningu bieg z regulaminowym plecakiem. Natomiast w trakcie samego biegu sądzę, że nie warto szarpać się o każdy metr. Zamiast odliczać upływające kilometry lepiej skupić się na optymalnym rytmie biegu, potrzebach własnego organizmu i czerpać przyjemność ze ścigania się na pięknych norweskich trasach.

Rozmawiał: Kamil Zatoński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *