Justyna Kowalczyk mówi czołówce „do widzenia”

LillehammerJustyna Kowalczyk jedyne w karierze pucharowe zwycięstwo na dystansach na norweskiej ziemi odniosła w 2013 r. w Lillehammer. Powtórzyć ten sukces w najbliższy weekend będzie trudno, choć norweska dominacja została od tego czasu ograniczona.

Przed kilkoma dniami biegacze narciarscy rywalizowali w Kuusamo, gdzie przed trzema laty Justyna Kowalczyk odniosła dwa zwycięstwa – w sprincie i biegu na 5 km stylem klasycznym. Tydzień później triumfowała też w Lillehammer na koronnym dystansie 10 km. Wtedy w Finlandii ścigano się w trzydniowym minitourze, w Norwegii – w klasycznym pucharowym weekendzie. Teraz w kalendarzu układ jest odwrotny, inne też są cele 33-letniej mistrzyni olimpijskiej, która w niedzielę chciałaby swoje nazwisko zobaczyć na szóstej pozycji na liście wyników. Nie będzie o to łatwo, bo jak nigdzie indziej na starcie zawodów aż roić się będzie od Norweżek.

Międzynarodowa Federacja Narciarska przed tym sezonem zdecydowała się co prawda ograniczyć tzw. kwoty, a więc maksymalną liczbę zawodników, którzy mogą reprezentować poszczególne państwa, ale akurat gospodarze wszędzie mają swoje prawa. Na starcie touru w Lillehammer pojawi się więc aż 15 Norweżek. Przed rokiem w biegu łączonym na 15 km było ich 18, w tym w czołowej trzydziestce zameldowało się ich 11. Wygrała Therese Johaug, która teraz będzie „na językach” po rekomendacji rodzimej agencji antydopingowej, która proponuje 14 miesięcy zawieszenia. W sam raz tyle, by biegaczka mogła wystartować na igrzyskach w Korei.

W programie zawodów w Lillehammer są sprint stylem klasycznym, 5 km techniką dowolną i 10 km – znów stylem klasycznym. Układ dla Justyny Kowalczyk najlepszy z możliwych, choć bieg numer dwa będzie niejako przymusowym i pewnie jednym z ostatnich w karierze, w których Polka pobiegnie nielubianą „łyżwą”.
Piątkowy sprint rozpoczynać się będzie długą prostą, na której o ile tylko Kowalczyk dobrze wystartuje (co regułą nie jest), to uplasuje sią na dogodnej pozycji do serii dynamicznych i krótkich podbiegów. Falista trasa nie da odpocząć na łagodnych zjazdach. Jeden z nich kończy ostry zakręt w lewo, po którym przyjdzie czas na długi podbieg. Kto będzie na jego końcu pierwszy, pierwszy będzie też pewnie na mecie.

Biegi sobotni i niedzielny poprowadzone zostaną na pętli pięciokilometrowej, ale złożonej z dwóch krótszych o długości 2,2 km i 2,8 km. Trasa, jak to przystało na Puchar Świata i Norwegów, jest bardzo ciężka przede wszystkim z powodu dwóch długich podbiegów. Faworytkami będą oczywiście Norweżki – z Bjoergen, Ingvild Flugstad Oestberg i Heidi Weng na czele. Potwierdzenia dobrej formy szukać będą Finki, o niespodziankę może się postarać tez Szwedka Stina Nilsson, wielka faworytka piątkowego sprintu. W Lillahammer nie zobaczymy natomiast jej rodaczki Charlotte Kalli, która w Kuusamo w biegu na 10 km zajęła czwartą pozycje od końca, bo już po dwóch kilometrach miała dość. Odpowiedź na pytanie o przyczynę fatalnej dyspozycji dały badania, przeprowadzone w Sztokholmie – stwierdzono migotanie przedsionków.  Nasuwa się analogia do przypadku Justyny Kowalczyk z poprzedniego sezonu. Do zawodów w Kuusamo przystąpiła ona po infekcji, a tydzień później zupełnie nieudanie wystąpiła w Lillehammer. U sportowców nawet krótkotrwała infekcja może spowodować znaczące obniżenie możliwości wysiłkowych. Powrót do pełni sił najczęściej trwa dwa razy dłużej niż choroba. Często zdarza się jednak, że układ odpornościowy na długo po infekcji pozostaje osłabiony i wpada się w błędne koło.

Po Lillehammer polskich kibiców czekać będzie dłuższa przerwa od emocji, związanych z występami Kowalczyk w Pucharze Świata. Będzie ona brać udział w zawodach FIS, które są okazją do sprawdzenia formy przede wszystkim dla młodzieżowców, rezerw kadrowych i biegaczy z egzotycznych krajów, za słabych, by startować w zawodach najwyżej rangi. Mają one przynieść Polce luz psychiczny i przygotować ją do najważniejszego startu w sezonie – pod koniec lutego w mistrzostwach świata w Lahti. Kowalczyk wróci rywalizacji z czołówką światową dopiero w przedolimpijskiej próbie na początku lutego w Pjongczang.

Natalia Grzebisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *