Dominacja Bjoergen i Norweżek, Kowalczyk pod presją (medialną), emocje w biegach mężczyzn, polska kadra tłem dla reszty… Czego jeszcze dowiedzieliśmy się po pierwszej poważnej próbie w tym sezonie?
- Marit Bjoergen nie zwalnia tempa. To, co pokazała w Sjusjoen, jako żywo przypominało jej dominację na trasach biegowych w poprzednim sezonie. I choć polscy kibice wierzą, że to jednak nie Norweżka zdobędzie Kryształową Kulę (patrz sonda obok), to po pierwszych zawodach Bjoergen wydaje się murowaną faworytką.
- Po zakończeniu kariery przez Adama Małysza oczy kibiców i komentatorów zwrócone będą jeszcze bardziej na Justynę Kowalczyk. Jej wczorajszy występ niektóre media uznały za „kiepski”, choć na 10 km łyżwą Kowalczyk rzadko wypadała dobrze. W Pucharze Świata wygrała tylko raz – w 2009 r. w Lahti (klasykiem – 7 razy).
- W rywalizacji kobiet dominacja Norweżek będzie wyraźna. Po zakończeniu kariery przez Włoszki Longę i Follis oraz Słowenkę Majdić i przy braku nowych, obiecujących zawodniczek z innych krajów, podium zawodów pucharowych będzie często zajęte tylko przez biegaczki w czerwonych kurtkach. O tym, że co za dużo, to niezdrowo, wie jednak nawet Therese Johaug, która przyznała, że dla przyszłości dyscypliny taki układ sił nie jest dobry.
- Justyna Kowalczyk raczej wciąż nie będzie mogła liczyć na wsparcie koleżanek z kadry. Występ Marcisz, Szymańczak i Maciuszek nie pokazał, by panie osiągnęły jakiś postęp.
- Rywalizacja w męskich biegach będzie dużo ciekawsza, niż wśród pań. Choć Johan Olsson wygrał z dość dużą (aż 32 sekundy) przewagą nad drugim na mecie Petterem Northugiem, to już różnica między miejscem 2. a 10. wynosiła zaledwie 18 sekund.
- Co cię nie zabije, to cię wzmocni – mógłby powiedzieć zwycięzca sobotniego biegu Johan Olsson. 31-letni Szwed w sezonie przygotowawczym odniósł bolesną kontuzję i bał się, że będzie to smutny koniec jego kariery. Dwa miesiące później po raz drugi stanął na najwyższym stopniu podium w zawodach pucharowych.
- Skandynawskie media będą się emocjonować pojedynkiem Northug-Hellner (albo szerzej: Northug-Szwecja), bo panowie nie szczędzą sobie uszczypliwości. Po pierwszym weekendzie jest 2:0 dla Northuga, który nie byłby sobą, gdyby nie pajacował na finiszu.
- Męskie biegi sztafetowe (a i masowe zapewne też) nadal będą wyglądać tak, jak niedzielny bieg rozstawny: czarowanie na ostatniej zmianie (zawodnicy w pewnym momencie prawie stanęli) i szalony finisz, z ofiarami w postaci kijków złamanych (Fin Nousiainen) i nadepniętych (Rosjanin Liegkow), wywrotek (Włoch Clara) i… zwycięstw Northuga?
http://www.youtube.com/watch?v=pqSyfX77wL8&feature=player_detailpage
- W kryzysie nadal jest niemieckie narciarstwo. Kraj, którego reprezentanci w pierwszej połowie poprzedniej dekady zdominowali Puchar Świata (Kryształowe Kule zdobyli: w 2004 r. Sommerfeldt, w 2005 Teichmann, w 2006 i 2007 r. Angerer) w sztafetach kobiecych w Sjusjoen zdobył 8 i 16 (ostatnie) miejsca, a męskiej – 15 i 16 (przedostatnie i ostatnie!). W biegach indywidualnych też było słabo: po zaledwie jednym miejscu w czołowej 30-tce (30. Zeller i 14. Angerer).
- Jeśli o niemieckich biegach można powiedzieć, że przeżywają kryzys, to co powiedzieć o tym, jak wygląda polskie narciarstwo, jeśli nie liczyć Justyny Kowalczyk? Reprezentanci Polski nadal będą tłem dla reszty: Maciej Kreczmer był 72., a Mariusz Michałek 89. Wyprzedził reprezentantów Australii, Danii i nieznanego Niemca.