Norwegowie sami otworzyli puszkę Pandory: o astmie w biegach narciarskich mówią coraz więcej, a im więcej mówią, tym obraz robi się bardziej przerażający.
Zaczęło się w środę od materiału stacji telewizyjnej TV2, która po „aferze Sundby’ego” chyba za punkt honoru (albo za temat, który da publicity, bo i tak mogło być) przyjęła sobie drążenie tematu astmy w norweskim sporcie, w szczególności w biegach narciarskich. Cytowani, niestety anonimowi sportowcy przyznawali, że nawet jeśli są zdrowi, to podawane im są leki na astmę. Vidar Lofshus, dyrektor sportowy Norweskiej Federacji Narciarskich, niespodziewanie potwierdził takie praktyki, choć zaznaczył, że medykamenty stosowane są jako środki zapobiegawcze, a nie wspomagające i jest na to pełna zgoda lekarzy i komisji antydopingowej.
Lofshus w czwartek trochę się zreflektował i podkreślał, że leki nigdy nie są podawane bez wcześniejszego orzeczenia lekarskiego.
Czytaj także: Norwegowie pod ostrzałem
-Ufam lekarzom i wierzę, że leki są podawane tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne – powiedział Lofshus, który dodał, że nie wnika w niuanse medycyny, ale jest przekonany, że choć sportowcy mogą uważać, że z ich zdrowiem wszystko jest ok, to w rzeczywistości wcale może tak nie być, dlatego są poddawani badaniom i ewentualnemu leczeniu.
Lofshus podkreślił też, że biegi narciarskie to sport specyficzny, a zawodnicy często są narażeni na niskie temperatury, to sprzyja rozwojowi astmy.
Lofshus znalazł wsparcie w Torgerze Hansenie, głównym lekarzu kadry, który w dość rozbrajający sposób objaśnił stosowanie środków na astmę.
– Jeśli dbam o nos i nie chcę go nadmiernie opalić, to stosuję filtr „pięćdziesiątkę”. Dbamy też o nasze płuca – powiedział Hansen, który zaznaczył, że sportowcy poddawani są badaniom, których wynikiem może być stwierdzenie anomalii, której skutkiem jest występowanie problemów oddechowych w niskich temperaturach. I własnie na tę przypadłość podawane są leki na astmę.
Hansen uważa, że podawanie leków zarówno przed, jak i po zawodach, nie jest tylko norweską specjalnością.
– Wiem, że w innych krajach też tak się robi – powiedział Hansen, ale dopytywany o to, gdzie tak się praktykuje, powiedział jedynie, że chodzi o „kraje z dobrymi biegaczami”.
Per Andersson, lekarz kadry szwedzkiej, w rozmowie ze stacją NRK stwierdził, że w jego kraju takich praktyk nie ma, a podawanie leków zdrowym zawodnikom uważa za szkodliwe.
– Nie wiem, jakie leki stosują moi koledzy z Norwegii. Choć jestem przekonany, że podejmują właściwe decyzje, niemniej dla nas jest nie do pomyślenia z punktu widzenia zarówno medycznego, jak i etycznego, by leczyć zdrowych – dodał Per Andersson.
Hansen nie był w stanie powiedzieć, ilu zawodnikom podawane są „środki zapobiegawcze”, bo różni się to w zależności od m.in. warunków pogodowych.
Kamil Zatoński