Dwukrotny zdobywca Pucharu Świata nie pierwszy raz złamał zasady gry, ale wykluczono go z niej po raz pierwszy.
Dyskwalifikacja Martina Johnsruda Sudby’ego w piątkowym biegu na 15 km techniką klasyczną w zawodach FIS w Beitostolen była najmocniej dyskutowanym wydarzeniem narciarskiej premiery w Norwegii, choć ze strony sędziów komunikat był krótki: decyzja jest słuszna, bo na jednym z zakrętów 31-latek nie biegł techniką klasyczną.
Sam Sundby tłumaczył się dość pokrętnie, nawiązując do tego, że przed nim trasę pokonało (a raczej rozjechało) 70 kobiet i 140 mężczyzn, oraz że 'starał się jak mógł, by nie naruszyć zasad”.
Nagranie nie pozostawia chyba jednak wątpliwości:
A poniższe zdjęcie mogłoby zostać równie dobrze zrobione w czasie biegu techniką łyżwową:
To nie pierwszy przypadek, kiedy sędziowie zajmowali się Sundbym. Choć to Petter Northug uchodzi za enfant terrible, to paradoksalnie jego kontrowersyjne zachowania ograniczają do sfery pozanarciarskiej. Sundby w styczniu tego roku na drugiej pętli prologu Tour de Ski w Oberstdorfie pobiegł prawym torem, którym pokonywana była pierwsza pętla, a nie lewym, którym zawodnicy biegli na drugim kółku. Błąd oznaczał stratę jednej-dwóch sekund, Sundby nie przeszkodził też żadnemu innemu zawodnikowi i być może właśnie to zdecydowało, że sędziowie nie nałożyli na niego 2-minutowej kary, która poważnie zmniejszyłaby jego szanse na powtórzenie triumfu w wieloetapówce z ubiegłego sezonu.
Rok wcześniej na finiszowych metrach skiathlonu w czasie Igrzysk Olimpijskich w Soczi walczący o brąz Sundby niespodziewanie zmienił tor (co jest zabronione, jeśli ma wpływ na wynik) i wjechał przed nartę Wylegżanina. Jury uznało jednak, że Sundby tak czy owak byłby pierwszy.
Po biegu lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata przyznał, że przeszkodził rywalowi, ale zrobił to nieumyślnie. Trudno w to uwierzyć, bo już wcześniej, przed ostatnim wirażem, Sundby zabiegał drogę Wylegżaninowi, który chciał mijać rywala z lewej strony, a później z prawej. W obu przypadkach Norweg zmieniał tor, a w samej końcówce zrobił to ponownie, choć nikt nie przeszkadzał mu w tym, by finiszował w wybranym przez niego środkowym (Dario Cologna był wyraźnie pierwszy).
Kamil Zatoński