
Nie tylko Klaebo i Iversen, ale żaden Norweg i Norweżka nie wystąpią w dwóch najbliższych etapach Pucharu Świata. Pod znakiem zapytania jest też start w Tour de Ski.
O tym, co wydarzyło się dziś, spekulowano już wczoraj po decyzji dwóch największych gwiazd z męskiej części reprezentacji. Johannes Hoesflot Klaebo i Emil Iversen w obawie o zdrowie zdecydowali sie zostać w Norwegii – ten pierwszy zostawił furtkę do udziału w Tour de Ski, drugi zdecydował już, że wróci do Pucharu Świata najwcześniej w połowie styczna.
Dla obu priorytetem są mistrzostywa świata w Obersdtorfie, które odbędą się na przełomie stycznia i lutego. Być może do tego czasu sytuacja pandemiczna poprawi się i nie będzie rozważań: startować, czy nie.
Na razie norweska federacja postanowiła nie wysyłać swoich gwiazd i gwiazdeczek do szwajcarskiego Davos i niemieckiego Drezna.
Podobny krok rozważa federacja szwedzka. Absencja tych dwóch krajów poważnie zaburzyłaby sens rywalizacji, dlatego ciekawe, co w takiej sytuacji pocznie Międzynarodowa Federacja Narciarska.
Przypomnijmy, że FIS nie ma praw do organizacji poszczególnych etapów – są scedowane na krajowe federacje. Dlatego też np. FIS nie miał wpływu na decyzję Norwegów o odwołaniu zawodów w Lillehammer – przynajmniej tych na poziome Pucharu Świata, bo choć na starty z „obcymi” Norwegowie ochoty nie mają, to w najbliżśzy weekend spotkają się w krajowych zawodach właśnie w Lillehammer.
Pierre Mignerey, szef komisji biegów narciarskich w FIS powiedział, że karuzela Pucharu Świata będzie się nadal kręcić, nawet bez Norwegów.
– Nie zamierzamy karać Norwegów i szanujemy ich decyzję. Zawody są jednak ważne dla innych federecji – powiedział.
Jak zastrzegł, w najbliższych dniach zaplanowano spotkania w sprawie organziacji Tour de Ski, przy czym na razie założenie jest takie, by impreza odbyła się zgodnie z planem.
Kamil Zatoński