W Południowym Tyrolu naturalnego śniegu znów nie ma. Organizatorzy Dolomitenlauf wdrożyli więc plan B.
Do tego, że Dolomitenlauf, bieg z cyklu Worldloppet, odbywa się w Obertilliach, a nie w Lienzu, można się było już przyzwyczaić. Różnica wysokości (600 m n.p.m. vs 1450) robi swoje, a w ostatnich dwóch sezonach wobec braku śniegu kluczowe jest to, że w pierwszej miejscowości jest system sztucznego naśnieżania. Na wyprodukowanie i rozwiezienie śniegu na dystans 42 czy nawet 30 km organizatorów nie stać, ale przećwiczono już wariant, w którym wystarczy około 10 km trasy, by przeprowadzić biegi na dystansie maratońskim. Pomaga to, że uczestników z każdym rokiem nie przybywa – obecnie na niedzielny bieg na dystansie 60(będą 42km) techniką dowolną zapisanych jest 170 biegaczy, na sobotnie 42 km techniką klasyczną 257. Tłoku więc być nie powinno.
Trasa będzie identyczna jak w sezonie 2015/2016. Najpierw więc zawodnicy pokonają dwie 8-kilometrowe „małe pętle”, a później dwie „duże” o długości około 12 km. W sumie wyjdzie około 40 km, a bieg krótszy będzie mieć dystans około 20 km.
Na liście startowej jest kilkunastu zawodników z Polski.
Kamil Zatoński
1 komentarz do “Na Dolomitenlauf zakręci się w głowie”