Polska mistrzyni olimpijska na obozie w Austrii najwięcej czasu spędza na nartach, choć jak się okazuje aura nie jest – nawet w tym rejonie – zbyt zimowa.
– Z pogodą różnie jest w tym roku. Czasami nas wywieje, wysmaga deszczem przez kilka godzin treningu, ale czasem jest lepiej, na przykład wczoraj była piękna pogoda. Generalnie śniegu nie jest za dużo, co rok mniej, ale da się trenować. Mamy tu taką trasę na 20-25 minut, dobrze się na niej ćwiczy. Trzeba jednak przyznać, że jest tu bardzo tłoczno, wydaje mi się, że są tu tysiące narciarzy, a także biathloniści, kombinatorzy norwescy. Cały czas trzeba kogoś omijać, wyprzedzać, ale da się bez problemu trenować – mówi trener Aleksander Wierietielny.
Lodowiec Dachstein to tradycyjne miejsce treningów Justyny Kowalczyk w październiku. Ten okres spędzony na nartach jest oczywiście bardzo ważny w kontekście zbliżającej się rywalizacji w Pucharze Świata.
– Przede wszystkim w Ramsau stawiamy na trening specjalistyczny na śniegu. Technika, poczucie rytmu biegania na nartach, choć oczywiście to idzie w parze z objętością i wytrzymałością. Pracujemy też nad siłą. Popołudniami są nartorolki albo zajęcia na siłowni. Jednak na tym etapie przygotowań do sezonu stawiamy na trening specjalistyczny – tłumaczy szkoleniowiec.
Na szczęście Justyna Kowalczyk nie narzeka na żadne problemy zdrowotne. Oczywiście, podobnie jak podczas poprzednich zgrupowań, nad tym by była w dobrej dyspozycji czuwa fizjoterapeuta z Carolina Medical Center.
Zgrupowanie Justyny Kowalczyk w Austrii potrwa jeszcze przez ponad tydzień.
Źródło: justyna-kowalczyk.pl