Waldemar Spychalski, 62-latek, który kolekcjonuje starty w narciarskich maratonach i supermaratonach, podzielił się wrażeniami z biegu na dystansie 100 km w Finlandia Hiihto.
4 I 5 lutego 2017 r. w Lahti odbyła się cała seria biegów Finlandia Hiihto na dystansach:
- 50 km zarówno klasykiem jak i stylem dowolnym,
- 32 km klasykiem,
- 20 km techniką dowolną,
- bieg jubileuszowy na 100km techniką klasyczną, w którym wziąłem udział.
Pół minuty przed startem było jeszcze ciemno…
Moment dekoracji
Mała dzielna Rosjanka. Towarzyszyła mi prawie przez 90 km…dopiero na końcu trochę osłabła.
Moi rywale:
z lewej Fin, a z prawej Rosjanin Aleksiej. Aleksiej na 64 km był 10 minut przede mną ale na mecie zameldował się kwadrans po mnie. Zaczekałem na niego bo mieszkaliśmy w tym samym hotelu.
Z tym Finem wyprzedzaliśmy się nawzajem kilkakrotnie na trasie, ostatecznie przybył na metę parę minut po mnie. Podszedł do mnie i powiedział: „good job!” Ostatnie okrążenie też dało mu nieźle w kość…
Moja znajoma z Niemiec, Ana Staeves znowu zaszalała. Biegła ponad 8 godzin po ten medal za 'setkę’…2 lata temu brała udział wraz ze mną w biegu Vuokatti Hiihto na 120 km a w tym roku wybiera się jeszcze do Jokkmokk w Szwecji na 220 km. Jej partner Ralf pobiegł dziś na 50-kę. Oboje tęsknią za Jakuszycami i za rok wybierają się znowu na Bieg Piastów.
Trasę na 100 km wytyczono na 32 km odcinku, który musieliśmy pokonywać trzykrotnie. Teren był bardzo urozmaicony, pagórkowaty ale różnice wzniesień niezbyt duże chociaż strome szczyty wzgórz hamowały tempo biegu. Najgorsze było jednak było to, że po 2 godzinach od naszego startu wpuszczono na tę samą trasę tysiące uczestników biegu na 50 km a o 11:15 jeszcze jedną grupę na 32 km. Zrobił się tłok a tory zostały zupełnie rozjechane i zamienione w zygzakowate płytkie lodowe rynny. Utrzymanie w nich równowagi było sztuką nie lada więc na trzecim okrążeniu zawodnicy przewracali się nawet na płaskich odcinkach.
Tak więc pomimo, że narty mi nieźle jechały i trzymały do końca, ostatnie 30 km będę źle wspominał. Walczyłem głównie, żeby ustać na nogach i o żadnej technice nie mogło być mowy…Jedyne momenty, w których nogi mogły odrobinę odpocząć to paradoksalnie te kiedy pobiegałem truchtem pod górę, ponieważ tylko wówczas narty nie groziły mi wywrotką. Ogólnie dał się odczuć brak śniegu, a na stromych odcinkach był lód albo piach. Z przyjemnością więc wrócę na bogate w śnieg trasy Biegu Piastów.
Biegłem bez zatrzymania przez 6 godzin i 47 minut co dało mi 114 miejsce w open (na 420 zawodników) oraz 11 w mojej kategorii.
Pozdrowienia i do zobaczenia w Jakuszycach!
Waldemar Spychalski