
Szwajcarka odniosła pierwsze w karierze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata, a Włoch pod nieobecność Skandynawów przypomniał sobie, jak to jest seryjnie wygrywać.
Sprint stylem dowolnym Dreźnie był trzecim z czterech „etapów” Pucharu Świata bez udziału zawodników w Skandynawii. Taki będzie też niedzielny team sprint, a od Tour de Ski na „karuzeli” pojawia się znów Finowie i Szwedzi (ale Norwegowie jeszcze nie).
Dzięki temu kolejną szansę na pokazanie się i punkty w generalce mieli zawodnicy z drugiego i trzeciego szeregu – w tym Polacy. Można uznać, że wykorzystały ją Monika Skinder i Weronika Kaleta, choć udział w zawodach zakończyły w ćwierćfinale. Pierwszą sklasyfikowano na 25 miejscy, drugą – na 30.
Niestety, kwalifikacji nie przebrnęły ani Izabela Marcisz (była 35), ani Magdalena Kobielusz (była 40).
Bieg wygrała Szwajcarka Nadine Faehndrich, dla której był to pierwszy triumf w zawodach Pucharu Świata. Na podium stanęły też Amerykanka Sophie Caldwell i Słowenka Anamarija Lampić. Na starcie zabrakło tym razem innej Amerykanki – Rosie Brennan, która wygrała poprzednie dwa biegi w Davos.
Wśród mężczyzn drugi sprint z rzędu wygrał Włoch Federico Pellegrino, który dzięki temu ma już na koncie 11 triumfów w tej specjalności.
Drugie miejsce zajął Brytyjczyk Andrew Young (to najwyższe miejsce w historii Pucharu Świata, zajęte przez przedstawiciela tej nacji), a trzeci był Rosjanin Gleb Retiwych. W finale pobiegli także Aleksander Bolszunow oraz dwaj Amerykanie – Simeon Hamilton i Kevin Bolger.
Z dobrej strony pokazał się kolejny Szwajcar (Janik Riebli był 9), w TOP30 swoje miejsce znaleźli też młodzi Austriacy, Estończyk, Litwin i kilku Francuzów.
Zabrakło niestety Polaków – Maciej Staręga był 42, a nasi juniorzy – Sobiczewski, Bryja i Bugara (wszyscy rocznik 2002) w swoim debiucie w zawodach tej rangi zajęli miejsca pod koniec stawki.
Kamil Zatoński