
Startującym w Jizerskiej 50 zadania nie ułatwił deszcz, padający przez wiele godzin przed biegiem, ale atmosfery narciarskiego to nie popsuło. Zawody wygrali Magni Smedås i Kasper Stadaas, a z Polaków najlepiej wypadł Kacper Antolec.
Przez wiele dni poprzedzających Jizerską 50, bieg Ski Classics i Worldloppet, który na głównym dystansie gromadzi ponad 4 tys. biegaczy, pogoda była idealna, ale w sobote zaczęło padać, a temperatura przekroczyła zero stopni. Trasa rozmiękła, smarowanie stało się nie lada wyzwaniem (Swix do ostatniej chwili zmieniał rekomendacje), a wyniki amatorów odbiegały od tych, osiąganych w ostatnich latach. Dotyczyło to także czołówki, bo zwycięzca – Kasper Stadaas – miał czas o 9 minut słabszy od wyniku osiągniętego przed rokiem przez Andreasa Nygaarda. Co ciekawe, teraz obu panów na mecie rozdzieliły 2 sekundy, ale zwycięstwo Stadaasa, który skutecznie zaatakował około 3 km przed finiszem, nie podlegało wątpliwości. Podium uzupełnił Norweg Amund Riege, a w sumie Norwegowie zajęli pięć pierwszych miejsc. Seryjny zwycięzca ostatnich biegów Ski Classics – Szwed Emil Persson – musiał się zadowoliść 11 miejscem.
Drugie zwycięstwo z rzędu w zawodach Ski Classics odniosła Magni Smedas (dwa tygodnie temu wygrała Marcialongę), która po drodze do wygranej była najszybsz na premii sprinterskiej w Jizerce (23 km) i górskiej na Smutnej Louce (32 km). Narzuconego przez nią tempa rywalki nie były w stanie dotrzymać, więc różnice na mecie były spore: nad drugą Karoliną Hedenstroem przewaga Smedas wyniosła 1:05 minuty, a nad trzecią – Silje Oyre Slind 2:09 minuty. Dla tej dwójki były to pierwsze w karierze miejsca na podium w zawodach cyklu.
Jak poszło Polakom? Najlepsze rezultaty osiągnęli:
54 miejsce z czasem 2:21:00 zajął Kacper Antolec. Ireneusz Rabski był 202 (3:01:35), Krzysztof Korpecki 206 (3:02:33), Dawid Macura 287 (3:13:27), Radosław Koszyk 478 (3:29:16), Stanisław Gorzołka 492 (3:30:55), Kamil Zatoński 533 (3:34:16), Paweł Kotlarz 557 (3:35:50), a Zbigniew Radomski 559 (3:35:53).