Marit Bjoergen przyznała, że obrona Kryształowej Kuli nie będzie w nowym sezonie najważniejsze. Główne cele to Tour de Ski i mistrzostwa świata.
Norweżka wróciła właśnie z treningu wysokościowego we włoskim Seiser Alm. Przebywała tam z koleżankami z kadry przez dwa tygodnie. Kolejny obóc zaplanowany jest w ojczyźnie – w Kvitfjell. W miejscowości znanej z cyklicznej organizacji zawodów Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim, a także z tego, że to właśnie tu w 1994 r. w czasie igrzysk w Lillehamer ścigali się zjazdowcy, biegaczki będą trenować właśnie na stokach. Czekają je tu ciężkie sesje treningowe.
– Można powiedzieć, że to trening przed finałem Tour de Ski – śmieje się Bjoergen, mają w pamięci niezbyt udaną wspinaczkę na Alpe Cermis. Zwycięstwo – pierwsze w karierze – w Tour de Ski będzie dla Bjorgen tak samo ważne, jak kolejne medale mistrzostw świata w kolekcji. Mniejsze znaczenie będzie mieć za to zbieranie „oczek” do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
– To jasne, że wygrana w Tour de Ski jest dla mnie marzeniem, bo jeszcze nie udało mi się tam wygrać – mówi Bjoergen.
Norweżka w jednym sezonie jeszcze nie startowała w TdS i mistrzostwach świata. Dwa lata temu, kiedy została królową Holmenkollen, odpuściła start w wielodniówce.
Mistrzostwa w Val di Fiemme będą szczególne dla Bjoergen, bo właśnie tam w 2003 r. zdobyła pierwszy w karierze złoty medal (w sprincie). Później, na kolejnych imprezach, dołożyła siedem kolejnych złotych krążków, w tym cztery w Oslo w 2011 r.
– Wciąż jestem głodna wygranych – zapowiada Bjoergen.
Pod koniec października Norweżka pierwszy raz od czerwca założy narty – będzie trenować na śniegu na lodowcu Val Senales.
Źródło: langrenn.com